Mistiko 1 665 Napisano Czerwiec 14, 2020 Share Napisano Czerwiec 14, 2020 Prawo przyczyny i skutku wyklucza istnienie przypadku, ale nie wyklucza zbiegu okoliczności. Te dwa pojęcia na ogół stosuje się zamiennie, czy słusznie? To prawda, że prawo karmy wyklucza przypadek, ponieważ wszystko, co się zdarza, jest skutkiem jakiejś przyczyny. Jeśli skaleczyliśmy się w palec przy krojeniu cebuli, bezpośrednią przyczyną jest obsunięcie się noża, ale nóż się obsunął, bo zgodnie z przeznaczeniem, mieliśmy skaleczyć się w palec, czyli przeżyć jakieś niewielkie cierpienie w związku z tym, co popełniliśmy kiedyś. My jednak, znając tę bezpośrednią, fizyczną przyczynę, przechodzimy nad tym faktem do porządku dziennego, nie idziemy już dalej w naszych dociekaniach i wydaje nam się, że obsunięcie noża nastąpiło przypadkowo. Jednak fizyczna przyczyna jest jedynie uzewnętrznieniem przyczyny wewnętrznej, metafizycznej, której nie znamy. Skaleczenie, tak samo jak każde inne zdarzenie, jest skutkiem przyczyny wytworzonej przez nas samych. W takim układzie, po prostu nie ma miejsca na przypadek, bo przypadkowe zdarzenie musiałoby nie mieć przyczyny, co jest oczywiście niemożliwe. Wiara w przypadki weszła na stałe do potocznego sposobu myślenia, głównie u tych ludzi, którzy nie wierzą w przyczynowość, a bardziej dokładnie – nie uznają, że życie człowieka również podlega prawu przyczyny i skutku. Wielu z nich dobrze wie, że w świecie fizycznym stosunkowo łatwo jest prześledzić, jaka przyczyna wywołała widoczny obecnie skutek, ale gdy ta przyczyna istnieje w światach metafizycznych, uważa się, że dane wydarzenie zdarzyło się przypadkowo, czyli bezprzyczynowo. Tak jest na ogół wtedy, gdy mamy do czynienia z ludzkim życiem, bo większość przyczyn wydarzeń spotykających ludzi, ukrywa się w sferach metafizycznych, czyli ponadzmysłowych. A choroby? Lecząc pacjentów, lekarze docierają tylko do fizycznych przyczyn choroby. Np. gdy badanie krwi wykaże obecność wirusa, lekarzowi wydaje się, że rozpoznał przyczynę choroby i przepisuje odnośny antybiotyk. Lekarze leczą skutki chorób, a nie ich przyczyny, dlatego nie zadają sobie trudu, żeby zastanowić się, co spowodowało złapanie wirusa, bo nie wierzą i nie wiedzą, że ten wirus nie przyszedł ot tak sobie. Nie wierzą również, że złapanie wirusa wydarzyło się nie przypadkiem, lecz zgodnie z karmiczną przyczyną, której skutkiem jest choroba. Jednak coś musiało ją fizycznie wywołać i tą fizyczną przyczyną stał się wirus. Lekarze tego nie wiedzą, ale nawet gdyby wiedzieli, nie byliby w stanie uleczyć karmicznej przyczyny. Zresztą na ich usprawiedliwienie można dodać, że karmicznej przyczyny nie da się uleczyć – trzeba ponieść jej konsekwencje. Ktoś stracił nogę w wypadku ulicznym i żaden lekarz nie docieka, jaka naprawdę przyczyna za tym stoi. Dla niego przyczyną jest wypadek uliczny, który oczywiście wydarzył się przypadkowo. Gdybyśmy jednak umieli zajrzeć w karmę ofiary, okaza- łoby się, że ten wypadek i jego skutki wydarzyły się dokładnie zgodnie z tym, co zostało kiedyś wcześniej popełnione. Dowodem na prawdziwość tej tezy jest znany przecież fakt, że ludzie pracują wśród trędowatych, chorych na cholerę, żółtaczkę, tyfus, ospę, AIDS i inne zakaźne choroby i tylko niewielki procent zaraża się nimi. Gdyby każdy zakaźny wirus przyczepiał się do każdego, populacja naszej planety byłaby zredukowana do 10%, a ci, którzy pozostaliby przy życiu, byliby wszyscy ciężko chorzy. Jest zatem coś, co jednych zabija, a innych chroni przed chorobą i tym czymś jest karma. I tu wkraczamy w sferę zbiegów okoliczności... Zbieg okoliczności nie ma nic wspólnego z przypadkiem. Jak sama nazwa wskazuje, zbieg okoliczności jest zbiorem wydarzeń, które zbiegły się razem, tworząc swego rodzaju wypadkową różnych przyczyn. Jednakże każde z tych wydarzeń, składających się na jeden zbieg okoliczności, ma dwa rodzaje przyczyn – bezpośrednią, fizyczną, którą możemy poznać oraz przyczynę karmiczną, o której niczego nie wiemy. Biznesmeni mówią, że najlepszą receptą na sukces w biznesie i, co za tym idzie, intratną karierę, jest znaleźć się na odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Jest to bardzo prawdziwe stwierdzenie, ponieważ wszystko, co robimy odbywa się w czasoprzestrzeni. Sęk tylko w tym, że sami nie jesteśmy w stanie zgrać tych dwóch ważnych czynników, ponieważ nie znamy mechanizmów, które działają za kulisami naszego życia. Robi to za nas przeznaczenie, w które mało kto wierzy. Powiedzmy, że klientka obeszła kilka salonów samochodowych i w końcu zatrzymała się w jednym z nich. Na jej spotkanie wyszedł sprzedawca, zapytał jakim modelem się interesuje, po czym zaprowadził ją w odpowiednie miejsce i zaczął zachwalać samochody. Kątem oka zauważył, że w pobliżu kręci się jakiś dobrze ubrany facet, którego wziął za ojca lub znajomego klientki, bo często się zdarza, że kobiety zabierają ze sobą w takie miejsca ludzi doświadczonych, znających się na rzeczy. W końcu klientka wybrała samochód i poszła wraz ze sprzedawcą do biura, aby sfinalizować transakcję. Po jej wyjściu, manager salonu odwołał na bok sprzedawcę i zapytał: „Wiesz, kim był ten facet?” Sprzedawca wzruszył ramionami: „Myślałem, że to jej ojciec lub znajomy.” Na to szef: „To był właściciel naszego salonu i kilkunastu innych w naszym mieście. Powiedział, że jeśli nie mam nic przeciwko temu, przeniesie cię do innego salonu. Choć nie chciałbym się ciebie pozbywać, ale myślę, że powinieneś się zgodzić, bo to ci się opłaci.” „Co mu przyszło do głowy?” – zapytał zaskoczony sprzedawca. „Wydaje mi się – odrzekł szef – że spodobał mu się sposób, w jaki reklamowałeś towar. Mówił coś o właściwym załatwianiu sprawy, delikatności i kulturze. Radzę ci skorzystać z tego szczęśliwego trafu.” I sprzedawca został przeniesiony do innego salonu z trzy razy wyższym uposażeniem. Spójrzmy, ile czynników musiało doprowadzić do tej, jakże zwyczajnej sytuacji. Przeznaczenie klientki przyprowadziło ją do tego salonu właśnie w momencie, gdy ten sprzedawca był wolny. Przeznaczenie sprzedawcy spowodowało, że właśnie skończył inne czynności i mógł się nią zająć. Dokładnie w tym samym czasie na scenie pojawił się właściciel salonu, który do niego nie zaglądał przez cały czas, kiedy sprzedawca był zatrudniony. Zamiast iść do biura, aby spotkać się z managerem, postanowił przejść się najpierw po placu pełnym samochodów i był świadkiem całej rozmowy. Mamy tu trzy osoby, które widziały się ze sobą pierwszy raz w tym życiu, ale niewątpliwie – i zgodnie z prawem karmy – było pomiędzy nimi łącze z wcześniejszych inkarnacji. Każdy był coś komuś winien. Sprzedawca zaoferował i sprzedał samochód klientce, którą los przyprowadził do tego akurat salonu, choć przecież mogła kupić jakiś inny samochód w zupełnie innym salonie, a nawet w innym mieście. Sprzedawca był akurat wolny, bo gdyby nie był, klientkę musiałby obsłużyć ktoś inny. Gdybyśmy prześledzili marszrutę właściciela tego dnia, mogłoby się okazać, że na trasie, którą zwykle jeździ do swojego biura, były akurat roboty drogowe i musiał przejeżdżać obok salonu, którego wcale nie miał zamiaru odwiedzić, ale coś go popchnęło, żeby jednak wstąpić. Jak widać, w tym zbiegu okoliczności nie ma niczego nadzwyczajnego i tego typu rzeczy zdarzają się nam na co dzień. Jesteśmy do nich tak przyzwyczajeni, że nawet ich nie zauważamy, wychodząc z założenia, że nasze życie składa się z całego szeregu dziwnych wprawdzie, ale tylko przypadków. Zdaniem większości z nas, zbiegi okoliczności są niczym innym, jak łańcuszkiem przypadków, za którymi nic się nie ukrywa, no bo przecież przypadek to wydarzenie bezprzyczynowe. Tak nam się przynajmniej zdaje. Dla wszystkich trzech osób był to szczęśliwy traf. Ale przecież są również trafy nieszczęśliwe. Oczywiście. Na przykład wypadki na szosie lub na ulicy. Na pustej szosie na kierowcę czyhają różne fizyczne czynniki, które mogą być bezpośrednimi przyczynami wypadku, np. śliska jezdnia, bo z jadącego wcześniej samochodu wyciekał olej, albo eksplozja opony; na ostrym zakręcie może być żwir i piasek z przejeżdżającej wcześniej wywrotki; hamulce mogą zawieść itd. Są to również zbiegi okoliczności, w któ- rych wiodącą rolę odgrywa przeznaczenie kierowcy, który z jakichś karmicznych względów miał ulec wypadkowi, ale również czynniki wywołane przeznaczeniami innych osób – mechaników, którzy coś zaniedbali, beztroską kierowcy ciężarówki, który pozwolił załadować zbyt wiele piasku i żwiru. Przyczyny karmiczne tych różnych zaniedbań zaowocowały w postaci skutków, które ułożyły się w zbieg okoliczności, dokładnie w miejscu i czasie przewidzianym przeznaczeniem ofiary wypadku. O ile jednak na pustej szosie tych czynników jest stosunkowo mało, to wypadki uliczne zawierają ich o wiele więcej, bo w grę wchodzą przeznaczenia wielu ludzi, bezpośrednio lub pośrednio uczestniczących w wypadku. Kierowca samochodu osobowego gwałtownie zahamował, bo zza zaparkowanej furgonetki wybiegło dziecko w pogoni za piłką. Zarzuciło go na śliskiej jezdni i skasował kilka innych pojazdów stojących przy krawężniku, potrącając na koniec parę osób stojących na wysepce przystanku tramwajowego. Policja, po zbadaniu go probierzem trzeźwości i sprawdzeniu stanu hamulców, nie stwierdzi jego winy, lecz przypisze wydarzenie splotowi przypadków. Jednakże z punktu widzenia prawa karmy, o wiele więcej ważnych rzeczy zostało załatwione. Ktoś coś musiał komuś dać i od kogoś wziąć. Nie zastanawiamy się, ile osób znalazło się na tym samym miejscu w tym samym czasie. Kierowca furgonetki właśnie tam zaparkował wóz, bo gdzie indziej nie było miejsca. To samo zrobili kierowcy innych samochodów stojących przy krawężniku. Akurat wtedy przechodziło chodnikiem dziecko bawiące się piłką. W momencie, gdy nadjeżdżał samochód osobowy, piłka wypadła na jezdnię i dziecko bez namysłu pobiegło za nią. Pasażerowie czekający na tramwaj też nie zjawili się tam przypadkiem i stali akurat w takim miejscu, że zostali potrąceni przez samochód, którego kierowca stracił panowanie nad kierownicą. Co spowodowało, że wszystkie te osoby i pojazdy znalazły się w tym samym miejscu w tym samym czasie? Odpowiedź jest prosta – bo takie było ich przeznaczenie. Ale nadal nie znamy najistotniejszego – jakie były przyczyny metafizyczne, tzn. karmiczne, czyli co każda z tych osób zrobiła kiedyś, jakie wywołała przyczyny, które obecnie zamanifestowały się w postaci opisanych skutków. Nie sądzisz, że najlepszym przykładem wielu zbiegów okoliczności jest pobyt w szpitalu? O tak. Poczułeś się źle, więc zadzwoniłeś po pogotowie. Przyjeżdża para sanitariuszy, akurat są to ci ludzie, z którymi masz się w tym czasie spotkać. Wiozą cię do tego, a nie innego szpitala, gdzie spotykasz się z mnóstwem ludzi, których byś nigdy nie spotkał w normalnych warunkach. Jeśli robią ci zabieg lub operację, spotykasz się z chirurgami i obsługą sali operacyjnej, a następnie, w czasie pobytu na oddziale spotykasz się z pielęgniarkami, które pracują na trzy zmiany. Każda z tych osób coś przy tobie robi, coś ci daje, myje cię, zmienia ci pościel, wynosi nocnik, powie coś do ciebie lub się z daleka uśmiechnie. To są wszystko skutki dawnych przyczyn. Żadna z tych osób nie pojawiła się tam przypadkowo, ale i ty też tam przypadkowo nie jesteś. Czasami spotykamy ludzi, których nie chcemy spotkać i vice versa – nie spotykamy ludzi, których chcemy spotkać. Co powiesz na ten temat? Niedawno byłem w Sydney na konwencji, która trwała trzy dni. Było nas sporo, bo mniej więcej 3,5 tysiąca osób. Ludzie zjechali się z całej Australii i wśród tego tłumu byli nasi znajomi z różnych miast, których na co dzień nie spotykamy. Pierwszego dnia, szukając parkingu stanąłem na światłach przed przejściem dla pieszych. Tuż przed maską mojego samochodu przeszedł znajomy, którego nie widziałem ponad trzy lata. Ponieważ mnie nie zauważył, spróbowałem klaksonu, ale dziwnym trafem się nie odezwał. Znajomy przeszedł i do końca konwencji go nie widziałem. Było kilkanaście znajomych osób, które widziałem z daleka, ale nie było możliwości przywitać się i pogadać. Było za to kilka innych osób, które dosłownie wpadały na mnie co chwila. Później dowiedziałem się, że były osoby, z którymi chciałem pogadać, ale choć ich wtedy szukałem, jakoś do spotkania nie doszło. Z drugiej strony byłem skupiony na prawdziwym celu konwencji i choć niezbyt mi zależało na towarzyskich spotkaniach, to jednak gdyby do nich doszło, nie starałbym się ich unikać, chociażby z prostej przyzwoitości. Takie wydarzenia są dowodem na to, że tym, co się dzieje w naszym życiu kieruje przeznaczenie, zupełnie nie zważając na nasze preferencje. Choć niewątpliwie nie miałem nic przeciwko spotkaniu z pewnymi osobami, nie doszło do spotkania, bo to nie było przeznaczone. Następna taka okazja nie trafi się prędko i być może wcale do niej nie dożyjemy. Oznacza to, że nasze karmiczne powiązania albo skończyły się na dobre, albo przynajmniej poluzowały. Zbiegi okoliczności udowadniają, że każdy z nas, że każda żywa istota, jest częścią jakiejś większej całości. Czy to znaczy, że wszyscy oddziałujemy na siebie? Tak, to jest wielowymiarowa sieć, tak misternie utkana, że żaden ziemski komputer nie dałby sobie z nią rady. Choć trudno sobie to wyobrazić, każdy nasz ruch, każdy oddech, każdy krok tworzy karmiczne przyczyny, które głównie oddziaływają na nasze życie, ale również, w mniejszym lub większym stopniu, na życia innych istot w całym materialnym wszechświecie. W tej sieci wpadamy czasem na ludzi, których nie znamy, ale coś w nich jest znajomego, co pozwala na domniemanie, że już kiedyś ich spotkaliśmy. Dla niektórych z nich bez namysłu otwieramy szeroko ramiona, a innych instynktownie się boimy i staramy się ich unikać. Są to nasi dawni przyjaciele i wrogowie, którzy przychodzą do nas w tym życiu, aby załatwić jakąś końcówkę naszej i ich karmy. Czy możemy uniknąć jakiegoś, niekorzystnego dla nas zbiegu okoliczności? Zbiegami okoliczności steruje nasze przeznaczenie. Kosmiczna sieć, której jesteśmy częściami, organizuje nam życie od chwili poczęcia aż do samej śmierci. Organizuje również życia innych istot żywych, w tym ludzi, którzy mają się z nami w tym życiu spotkać – czasami tylko na małą chwilę. Całe życie każdej żywej istoty jest z góry zaplanowane i ten plan zawiera mnóstwo zbiegów okoliczności. Nieznajomy pies przybiega do nas na ulicy, merdając ogonem, zaś inny warknie z daleka, co oznacza: „Nie zbliżaj się, bo cię ugryzę”. To też są spotkania karmiczne. Nie, nie da się uniknąć tego, co jest zaplanowane. Dopiero zdanie sobie sprawy, że zbiegi okoliczności zdarzają się z dokładnością do ułamków sekundy, w dokładnie ustalonym miejscu – ani milimetr w tę lub tamtą stronę – oraz tak synchronizują życia innych istot, w tym ludzi, że pojawiają się właśnie w tym, a nie innym miejscu, dokładnie w tym, a nie innym czasie. Udowadnia to nam, że stoi za tym „siła wyższa”, której ustaleń naprawdę nie da się zmienić. Fragment: "Droga za próg" Piotr Listkiewicz A jakie były wasze przypadki, sytuacje w których pomyśleliście o przeznaczeniu? Opiszcie "dziwne zbiegi okoliczności", które miały miejsce w waszym życiu? Czy zgadzacie się z tekstem czy jesteście zdania, że to my czyli nasze malutkie ego kieruje i może zmieniać to przeznaczenie tak jak przedstawia to ruch New Age? 1 Cytuj Link to postu Udostępnij na innych stronach
Polecane posty
Dołącz do rozmowy
Możesz zacząć pisać teraz i zarejestrować się później. Jeśli posiadasz konto, zaloguj się.