Skocz do zawartości

Wspomnienia z przeszłości


Ismena

Polecane posty

Każdy z nas choć raz doświadczył niewytłumaczalnego uczucia, że był już w jakimś miejscu, choć tak naprawdę jest tam pierwszy raz. Fragment pejzażu, ulica albo wnętrze budynku wydają się nam doskonale znane. To zjawisko określa się mianem deja vu. Skąd się ono bierze? Czyżby były to wspomnienia z innego życia?

 

W pewien niedzielny poranek, latem 1987 r., w miasteczku H. na Pojezierzu Mazurskim zdarzyła się tragedia. Państwo Radziejowscy szli do kościoła. Ich dwie córki, 6-letnia Kasia i 11-letnia Joanna, pobiegły przodem razem z kolegą. Cała trójka zginęła pod kołami ciężarówki. Iwona Radziejowska rozpaczała, płakała bez przerwy, ale jej mąż Tadeusz był dziwnie spokojny.

- Pamiętam tamte dni, jakby to było wczoraj - mówi, patrząc na zdjęcia zmarłych córek. - Czułem smutek, ale nie rozpacz. Cały czas miałem wrażenie, że one wcale nie odeszły na zawsze. Nawet podczas pogrzebu byłem na siebie zły, że traktuję to wszystko tak obojętnie. Zwierzyłem się mojemu przyjacielowi, lekarzowi, a on powiedział, że rozpacz jeszcze mnie dopadnie, gdy wyjdę z szoku. Parę dni po pogrzebie nagle zdobyłem absolutną pewność, że moja żona zajdzie wkrótce w ciążę i urodzi bliźniaczki, które tak naprawdę będą Kasią i Asią.

- To były dziwne dni - wspomina pani Iwona. - Ja byłam w czarnej rozpaczy, miałam ochotę zasnąć na zawsze, a tu mąż wcale nie okazuje smutku i chce się ze mną kochać. Byłam oburzona jego zimnym sercem - śmieje się. - W końcu powiedział mi o tych swoich przeczuciach. Z początku uznałam, że mąż w ten sposób reaguje na śmierć naszych córek, wierząc w jakieś nieprawdopodobne bzdury. W tamtych latach nie mówiło się u nas o reinkarnacji i podobnych sprawach. W ogóle nie mieliśmy o tym pojęcia. Ale zasiał we mnie ziarno niepokoju. W końcu poddałam się - nie wierzyłam, że one wrócą, ale chciałam mieć dzieci. To, co się zdarzyło później, do dziś jest dla mnie nieodgadnioną tajemnicą. I zmieniło życie nas wszystkich.

Iwona Radziejowska rzeczywiście urodziła bliźniaczki, choć nigdy wcześniej w jej rodzinie się to nie zdarzyło. Jedna z dziewczynek miała znamię na czole, ciągnące się aż do nasady nosa - dokładnie taką samą bliznę miała Kasia, ślad po tym, jak w wieku 2 lat spadła z rowerka. Gdy dziewczynki trochę podrosły, Iwona dała im do zabawy lalki swoich zmarłych córek. Od razu nadały im te same imiona: Marysia i Julka. Wtedy już nie tylko Tadeusz, ale i Iwona nie mieli wątpliwości: ich ukochane córeczki powróciły!

Po tragicznej śmierci Kasi i Joasi Radziejowscy przeprowadzili się do innego miasta. Gdy bliźniaczki skończyły 4 lata, postanowili wybrać się do H. Choć dziewczynki były tu pierwszy raz w życiu, pamiętały każdy zakątek. Wiedziały, gdzie jest kościół, "ich" szkoła i plac zabaw. Radziejowscy są tak pewni, że ich córki narodziły się ponownie, że nawet nie zaglądają na cmentarz. Mówią, że składanie kwiatów na grobie byłoby czystą hipokryzją. Przecież dziewczynki żyją!

Historie, których nie można wytłumaczyć inaczej niż reinkarnacją, zdarzają się częściej w krajach, których mieszkańcy wierzą w koło wcieleń - w Indiach czy na Sri Lance.

To normalne: gdy tam jakiś człowiek (zazwyczaj dziecko, gdyż przeważnie w miarę upływu lat pamięć o poprzednim życiu zanika) ma tego rodzaju wspomnienia, jest traktowany poważnie, a jego historia sprawdzana. U nas mówi się o wybujałej fantazji, a nawet chorobie psychicznej, i zazwyczaj nikomu nie chce się dowiedzieć, czy aby dziecko mówi prawdę. A przecież istnieje wiele relacji o przypadkach reinkarnacji również w Europie i USA.

Wiara w koło wcieleń zdobyła popularność w Europie już w XIX wieku. Słynny poeta Johann Wolfgang Goethe napisał w pamiętniku: "Jestem pewien, że w miejscu, gdzie jestem obecnie, byłem już tysiąc razy wcześniej i mam nadzieję powrócić znowu tysiąc razy". Uważał, że żył za czasów cesarza Hadriana i dlatego w Rzymie czuje się jak w domu. Aktorka Sara Bernhardt kochała niezwykłe stroje i biżuterię, bo w starożytnym Egipcie była - jak wierzyła - kapłanką Izydy. Zwolenniczkami koła wcieleń były Maria Konopnicka i Eliza Orzeszkowa. Ta ostatnia twierdziła, że łatwo rozpoznaje przyjaciół z poprzednich żywotów.

Słynny generał George S. Patton wierzył, że był rzymskim legionistą walczącym pod wodzą Aleksandra Wielkiego, a w kolejnym życiu żołnierzem Napoleona. Podczas I wojny światowej kapitan Patton miał przeprowadzić szkolenie czołgistów we francuskiej miejscowości Langres. To była jego pierwsza wizyta we Francji, więc pewien oficer zaproponował, że pokaże mu miejsce stacjonowania rzymskich legionów. Patton odrzekł, że wie, gdzie to było, i to on oprowadzał Francuza po ruinach rzymskiej świątyni, amfiteatrze i placu do ćwiczeń. A podczas II wojny światowej pewien brytyjski generał powiedział do niego: "Gdyby pan żył w tamtych czasach, mógłby być wielkim marszałkiem Napoleona". Patton tylko się uśmiechnął: "Ależ ja byłem marszałkiem Napoleona!"

 

Czasem wspomnienia z poprzedniego wcielenia mogą zatruć życie

25-letni Andrew Dunn, nauczyciel z małego miasteczka, wybrał się na wycieczkę do Hollywood. Choć pierwszy raz oglądał rezydencje gwiazd kina, miał wrażenie, że jest u siebie - znał tu każdy kąt. Szczególnie bliska wydała mu się jedna z posiadłości; zanim wszedł do środka, już wiedział, jak wygląda jej wnętrze.

Andrew Dunn od dawna miał problemy z samym sobą, wydawało mu się, że jest kimś innym, piratem albo kowbojem. Ten cichy i spokojny człowiek czasem tracił panowanie nad sobą, upijał się, wdawał w bijatyki i ordynarnie zaczepiał kobiety. Gdy atak mijał, zrozpaczony nauczyciel powtarzał: "to nie byłem ja, to ktoś inny we mnie szaleje".

Zdesperowany zwrócił się o pomoc do psychiatry. Gdy lekarz wprowadził go w trans hipnotyczny, Dunn stał się kilkoma osobami, mówił po angielsku z różnymi akcentami, najczęściej z australijskim. Terapeuta pomyślał, że te osobowości są rolami aktora, ale którego? Gdy jednak Dunn opowiedział mu o wycieczce do Hollywood, wszystko stało się jasne. Rezydencja, która wydawała mu się znajoma, należała do Errola Flynna. Podczas kolejnego seansu psychiatra przeczytał Dunnowi pierwsze linijki tekstu z "Kapitana Blooda". Wtedy nauczyciel bezbłędnie odtworzył cały scenariusz.

Regresja hipnotyczna czasem udowadnia, że mamy do czynienia nie z reinkarnacją, lecz z... kryptoamnezją. Tak było z pewną Angielką, która w transie powiedziała, że żyła w średniowieczu, nazywała się Blanche Poinings i była bliską przyjaciółką księżnej Maud Salisbury. Podała wiele szczegółów z życia codziennego dawnej epoki, których właściwie nie powinna znać - była prostą, niewykształconą kobietą. Podczas kolejnego transu terapeuta spytał, skąd tak dobrze zna życie księżnej. W hipnozie nikt nie umie kłamać, więc kobieta powiedziała, że z książki "Hrabina Maud". Okazało się, że czytała ją wiele lat temu i całkiem o tym zapomniała. Dopiero w transie przypomniała sobie jej treść i w dodatku wpisała w fabułę samą siebie. Trudno jednak wszystkie wspomnienia traktować jak oszustwo. Dr Roger Wolger uważa, że każdy z nas zachowuje strzępki wspomnień z poprzednich pięciu, a nawet sześciu wcieleń. Ta pamięć ma duży wpływ na osobowość, właśnie nią można tłumaczyć genialne zdolności niektórych dzieci nie odziedziczone po rodzicach, a także rozmaite fobie. Kto panicznie boi się wody, mógł się kiedyś utopić, a kto unika ostrych narzędzi, być może został zasztyletowany.

Znanym amerykańskim hipnotyzerem jest Miles Austin. Jedna z jego pacjentek, Carol Lawson, od kilku lat cierpiała na niedowład rąk; lekarze nie mogli znaleźć ani przyczyny choroby, ani skutecznej terapii. Podczas sesji hipnotycznej Austin cofnął ją daleko w przeszłość. Lawson stwierdziła, że nazywała się Melissa i w roku 1608 została poddana torturom, prawdopodobnie za czary. W jej umyśle pojawiła się scena sprzed wieków: miała związane ręce, a kilku mężczyzn ciągnęło ją w dół po schodach. Próbowała się opierać, ale oni popychali ją i szarpali za włosy. Przywiązali ją do krzyża za nadgarstki i spalili. Po tym transie Carol Lawson wyzdrowiała i odzyskała pełną władzę w dłoniach.

 

Tina Turner była niegdyś słynną kobietą - faraonem, Hatszepsut.

Poddała się im Tina Turner i okazało się, że żyje trzeci raz, wcześniej była egipską królową Hatszepsut i tancerką paryskiego kabaretu Moulin Rouge. Julia Roberts była w średniowieczu sycylijską chłopką, Sylwester Stallone żył już cztery razy - był np. francuskim arystokratą i został zgilotynowany.

Najbardziej znana ze swych poprzednich wcieleń jest Shirley MacLaine - żyła już podobno 114 razy! Była między innymi porzuconym dzieckiem, którym zaopiekowało się stado słoni, mongolskim wiejskim chłopcem, błaznem na dworze Ludwika XV i prostytutką. Jej poglądy są tematem hollywoodzkich żartów, np.: na skale wylegują się dwa dinozaury. Jeden uważnie przygląda się drugiemu i mówi: "Bardzo przypominasz mi Shirley". Aktorka nic nie robi sobie z tych dowcipów. Mówi: "Wiem, że koło wcieleń jest faktem. Nie potrafię tego udowodnić, ale nie umiałabym również udowodnić istnienia mikroorganizmów przed wynalezieniem mikroskopu". Nową modą w Mieście Aniołów są również reinkarnacyjne przyjęcia odbywające się pod hasłem: "Bądź tym, kim byłeś". Na balach aż się roi (co za niespodzianka!) od królowych, cesarzy i książąt.

 

źródło: gwiazdy.com.pl

  • Lubię! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 years later...
Nową modą w Mieście Aniołów są również reinkarnacyjne przyjęcia odbywające się pod hasłem: "Bądź tym, kim byłeś". Na balach aż się roi (co za niespodzianka!) od królowych, cesarzy i książąt.

Jakoś mnie to nie dziwi, że w tym środowisku wszyscy przebierają się za królów i królowe <myśli>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do rozmowy

Możesz zacząć pisać teraz i zarejestrować się później. Jeśli posiadasz konto, zaloguj się.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...