Skocz do zawartości

Bez czarny - strażnik podziemia


sol

Polecane posty

Bez czarny (Sambucus nigra L.) - gatunek krzewu z rodziny bzowatych. Inne zwyczajowe nazwy: bez lekarski, bez apteczny, bez biały, bez pospolity, holunder, bzowina, hyćka, hyczka.

 

W medycynie ludowej czarny bez był ceniony "od zawsze". Uważano, że zastępuje całą aptekę, pomagając aż w 99 chorobach. Do tego przypisywano mu właściwości magiczne - chronił dom od czarownic więc sadzono z niego żywopłoty z tyłu domu, żeby się złe nie zakradło. Wystarczy wsadzić do ziemi gałązkę, żeby wyrosła z niej wiosną roślina. I chociaż dzisiaj stosujemy go w znacznie mniejszej ilości wskazań, to i tak bardzo jest dla zdrowia zasłużony.

 

W mitologii Słowian czarny bez był uznawany za święte drzewo duchów podziemia i przypisywano mu zdolność pośredniczenia pomiędzy światem żywych i zmarłych. Dla Celtów był krzewem świętym, oznaką nieskończoności życia. W kalendarzu druidów roślina ta była trzynastym i ostatnim drzewem roku. Kończyła rok, symbolizując śmierć i odrodzenie. Germanie otaczali czarny bez szczególną czcią i składali mu ofiary z chleba, mleka i piwa. Niemiecka nazwa tego krzewu „holunder”, nawiązuje do bogini Holdy, matki bogów, czczonej jako opiekunka ogniska domowego, patronka ludzi i roślin, która łączyła w sobie dobroć Matki Ziemi i promienność niebiańskiego światła.

 

W XVII i XVIII-wiecznych przekazach można znaleźć informacje świadczące o zakazie ścinania i wyrywania krzewu czarnego bzu, wierzono bowiem, że w jego korzeniach żyje wąż, strażnik świata podziemnego.

Wedle śląskiego zwyczaju przed odłamaniem gałązki należało złożyć dłonie, uklęknąć przed rośliną i poprosić ją o wybaczenie słowami: Pani bzowino, daj mi trochę swego drzewa, a ja Ci dam trochę mego, gdy w lesie wyrośnie.

 

Tylko wdowom i sierotom można było ścinać dziki bez. Bezpośredni kontakt z drzewem był konieczny przy wszelkich niedomaganiach, aby przelać na roślinę wszystkie tkwiące w człowieku choroby. I tak, aby uwolnić się od gorączki należało w całkowitej ciszy wetknąć gałąź do ziemi, ból zęba łagodziło żucie cienkiej gałązki, umieszczenie jej na ścianie i wypowiedzenie zaklęcia: Oddal się zły duchu!, natomiast przed reumatyzmem miało chronić noszenie cienkiej gałązki w kieszeni.

Wierzono również, że czarny bez powieszony nad drzwiami i oknami strzeże przed złymi mocami, a hodowany w ogrodzie zabezpiecza obejście przed niebezpiecznymi czarami i uderzeniem pioruna.

 

Rosnące w pobliżu domostwa krzewy zapewniały gospodarstwu pomyślność. Czarny bez był też wykorzystywany podczas ceremonii ślubnych jako amulet przynoszący szczęście młodej parze. Panna młoda otrzymywała w prezencie 2 gałązki bzu, jedną miała posadzić przed domem, zaś drugą z tyłu – za budynkami – stanowić to miało ochronę całego obejścia przed piorunami i złymi duchami. Kobieta ciężarna całująca drzewo miała zapewnić dobre życie swojemu nienarodzonemu jeszcze dziecku.

 

Czarodziejskie moce tkwiące w tej roślinie miały też strzec przed pokusą zdrady małżeńskiej. Słowianie z drzewa czarnego bzu wyrabiali wiele tradycyjnych instrumentów.

Do ich wykonania najcenniejsze były te konary, w które uderzył piorun, bowiem prawdopodobnie cechowały się najpełniejszym brzmieniem.

W obrzędach medycyny ludowej czarny bez spełniał swoje funkcje lecznicze tylko wtedy, gdy przestrzegane były następujące zasady:

Kwiaty na herbatkę przeciw przeziębieniu będą działać tylko wtedy, gdy zostaną zerwane w noc świętojańską o północy. W tym dniu zjedzenie kiści kwiatów zanurzonych w cieście zapewniało też ochronę przez chorobami w danym roku.

Do leczenia epilepsji nadawały się tylko gałęzie ścięte między dniem Wniebowstąpienia a dniem narodzin Matki Boskiej.

Każdy chory, który każdego dnia będzie odpoczywał pod drzewem czarnego krzewu miał zostać uleczony.

Cierpiącym na artretyzm zalecano, aby przez trzy dni z rzędu przed wschodem słońca przychodzili pod krzew bzu i poruszali nim wypowiadając słowa: Hulunder, mam artretyzm, a ty go nie masz! Zabierz go ode mnie, abym i ja go nie miał.

Metodą przeciwko gorączce było uderzanie chorego po twarzy gałązką bzu z mokrymi od rosy kwiatami.

Na leczenie ran zalecane było zanurzanie w niej końców gałązki bzu i wypowiedzenie sentencji: Związuję ten opatrunek i daję go w ręce boga.

Mężczyźni borykający się z zaburzeniami erekcji w celu pozbycia się problemu musieli oddawać mocz przez wydrążone rurki z bzu.

Krzew czarnego bzu uważany był też za drzewo czarnego wieszcza. Jeśli krzew na jesieni powtórnie zakwitał oznaczało to, że ktoś młody i lubiany umrze. Kiedy zdarzała się taka sytuacja, aby uchronić się przed tragiczną wróżbą w nocy wieszano na kwitnącym bzie owoce jarzębiny, aby odwrócić uwagę demonów od żywych osób. Gdy wiosną krzew marniał lub usychał bez powodu znaczyło to, że będzie susza i zabraknie wody w studniach.

 

W tradycji chrześcijańskiej krzew ten również ma swoją rolę, niestety, niezbyt szczęśliwą: znane jest przekonanie, że na nim powiesił się Judasz. Podanie to zostało utrwalone w nazwie grzybów porastających obumierające pnie bzów. Uszak bzowy Auricularia auricula-judae, czyli w tłumaczeniu „Judaszowe ucho”, to bardzo dobrze znany Azjatom przysmak i medykament. W Europie rzadko zbierany, choć spotkać możemy go na pniach bzów, a także innych roślin drzew liściastych. Grzyb ten posiada charakterystyczny wygląd, przypominający w strukturze i wyglądzie małżowiny uszne – pod warunkiem że jest dobrze uwodniony. Można go stosować w stanach zapalnych oczu, przeziębieniach i w problemach z hemoroidami; działa ogólnie wzmacniająco.

 

Panował przesąd, iż ścięcie bzowego drzewa grozi rychłym nieszczęściem: chorobą (kurcze oraz bóle rąk i nóg) lub śmiercią . Na wschodzie Polski długo utrzymywało się przekonanie, że zły człowiek, który wykopie krzak bzu, będzie później cierpiał na bolesne kurcze rąk i nóg.

W niektórych regionach Polski bzom powierzano swoje choroby i tym samym spalenie drewna mogłoby je wszystkie uwolnić… Do bzowych krzewów odnoszono się z bojaźnią, ale też z szacunkiem – jak podają prace etnografów – w niektórych wsiach długo utrzymywał się zwyczaj uchylania czapki i pokłonu w kierunku bzu czarnego. Także niemieckie i angielskie określenia: Eldertree, Schwarzer Holunder od słów „starszy”, „starszyzna”, odnoszących się do ludzi mających wiedzę, a jednocześnie władzę, wskazują na znaczenie bzu na terenach pozasłowiańskich. Skandynawowie wyruszający na długie wyprawy powierzali bzom swoje zdrowie i życie.

Przez wieki kojarzył się jednak złowróżbnie. Postrzegano go jako drzewo złych mocy, siedlisko demonów, duchów zmarłych i drzewo czarownic. Pod bzowym krzewem miały się gnieździć złe demony.

Już w Cesarstwie Rzymskim a także w krajach skandynawskich i niemieckich, a także w niektórych częściach Polski czarny bez był masowo stosowany przy grzebaniu zmarłych, bzowym prętem mierzono ciało nieboszczyka i sporządzano dla niego trumnę, a z jego gałęzi często wykonywano wieńce pogrzebowe. Woźnicy, który wiózł trumnę ze zwłokami na cmentarz, ten sam pręt służył niejako jako bat, choć nie wolno mu było dotknąć nim konia, bo zwierzę mogłoby paść jeszcze tego samego roku.

Na obręczach z okorowanej białej gałązki bzu oplatano wieńce pogrzebowe.

Z jego gałązek robiono również daszki nad krzyżykami wieszanymi na nagrobnych krzyżach.

Zapach kwiatów czarnego bzu często maskował odór psującego się ciała. Pod bzowym krzewem miały się gnieździć złe demony, stąd zwyczaj wylewania wody po umyciu zmarłego (trupia woda), co miało jednocześnie ułatwiać wędrówkę duszy do światła, jak i chronić pozostałych przy życiu członków rodziny przed nagłą śmiercią lub pociągnięciem za zmarłym kolejnego członka rodziny.

 

W dzisiejszych czasach, gdy ciało zmarłego nie pozostaje obmyte w domu, aby zapobiec kolejnemu zejściu w rodzinie, praktykuje się oblanie krzewu czarnego bzu wodą z miodem, tak aby demony zamieszkujące drzewo nie przeszkadzały w wędrówce duszy i nie zatrzymywały jej w okolicy domostwa. To zmniejszyć ma prawdopodobieństwo pociągnięcia kogoś za zmarłym i miało chronić członków jego rodziny od przedwczesnej śmierci, pod warunkiem, że nie będą zachodzić w to miejsce aż do końca żałoby. Na terenach germańskich praktykowano również umieszczanie małych krzyżyków wykonanych z drewna czarnego bzu.

 

W Anglii uważano, że palenie bzu sprowadza diabła, który może zatkać komin.

Drewnem czarnego bzu ni wolno było palić w piecu, gdyż prowadziło to do parchów na głowie i twarzy wszystkich, którzy się przy takim piecu ogrzewali. Tym bardziej nie można było używać takiego drewna na podpałkę – sprowadzało to na przebywającego w otoczeniu pieca tak zwany ogniopiór (znamię na twarzy o kształcie płomienia), a także parchy na twarzy i wrzody na plecach u grzejących się przy piecu. Nawet użycie piszczałki zrobionej z bziny groziło sczernieniem i pomarszczeniem twarzy.

 

Natomiast w starożytnej Irlandii bez czarny pozostawał w oczywistym związku z czarownicami, czego niezbitym dowodem miał być fakt, że owoce trzymają się jeszcze na nim w grudniu.

Co ciekawe, w tejże samej Irlandii, wiedźmy na trzonki do mioteł używały właśnie kijów z czarnego bzu, a nie - jak Pan Bóg przykazał - z jesionowych.

Wedle starego brytyjskiego przesądu dziecko położone w kołysce z drewna czarnego bzu, szybko zmarnieje, bądź też pokryje się czarnymi sińcami od szczypiących je czarownic i złych duchów - tylko szaleniec mógłby wpaść na pomysł skonstruowania kołyski z takiego surowca, zamiast wykorzystać opiekuńczą brzozę.

Już sama woń bzu była uznawana za źródło chorób i śmierci.

Z drugiej strony w Bretanii czarny bez chronił domy, w pobliżu których rósł, przed złymi czarami i wężami.

 

Gałązki czarnego bzu, powtykane w poszycie dachu lub porozrzucane na nim, jak w to wierzono w Łowickim, miały chronić dom przed czarownicami. W Żywieckim i Chełmskim uważano jednak, ze to właśnie przed czarnym bzem czarownica miała odbywać swe zaklęcia. Jak w to wierzono na południu i wschodzie Polski, czarny bez był siedzibą diabła i stąd miał podlegać ochronie.

W Irlandii uważano, że różdżki i piszczałki z gałązek bzu mogą przywoływać duchy. Wieszanie kwiatów bzu we framugach drzwi i otworach okiennych ma odpędzać zło od domostwa. Noszenie ich jako ozdoby głowy przy obchodach Dnia Majowego i letniego. Kwiaty są używane w zaklęciach mających przynieść spełnienie marzeń, do ozdabiania ołtarzy podczas letnich świąt, w zaklęciach ochronnych.

 

Na wschodzie Polski utrzymywało się przekonanie, że wykopany bez ściąga na prześladowcę kurcze rąk i nóg. Stąd bez nie był krzewem niszczonym, ale obdarzanym szacunkiem. W niektórych rejonach Polski wieśniacy, jeszcze tuż przed wojną, uchylali nakrycia głowy przechodząc koło krzaka bzu, gdy ten rósł niedaleko domu. U starych Prusaków zabronione było ścinanie, a nawet zranienie „świętego" krzewu czarnego bzu, a kiedy przycięcie gałęzi stawało się niezbędne, ojciec rodziny padał przed bzem na kolana i prosił krzew o przebaczenie. Na wsiach kresowych istniał przesąd, że wykarczowanie hyczków to czyn świętokradczy i może sprowadzić rychłą śmierć.

Jednak poza ciemną tradycją tego krzewu, czarny bez jest niczym naturalna apteka. To źródło dobroczynnej mocy, o czym świadczą m.in. wykopaliska z Epoki Kamiennej. To jedna z najstarszych roślin leczniczych, z którą w przeszłości wiązały się także praktyki magiczne ludów europejskich. W wierzeniach starożytnych Germanów patronką bzu była bogini Hołda, albo pani Holle — również opiekunka domowego ogniska, stąd niemiecka nazwa bzu - Holunder. Kontakt z czarnym bzem nasycał życiową energią, zwalczał przygnębienie, dodawał otuchy, wzmacniał psychikę, zwiększał witalność. Przywracał wiarę we własne siły, obdarzał odwagą, pomagał obiektywnie spojrzeć na problemy. Pozwalał długo zachować młodość i atrakcyjny wygląd.

 

Do bzu trudno się przytulać, ponieważ właściwie nie ma jednego grubszego pnia, jednak zadziała tak samo, gdy będzie dotykany. Miejsce pod koroną bzu miało moc magiczną, dlatego matki zanosiły tam nieuleczalnie chore dzieci, wierząc, że demony dopomogą w ich uzdrowieniu. W średniowieczu i nawet dużo później, czarnym bzem otaczano kościółki i kaplice ufając, że oddala to uderzenia piorunów. W wiekach średnich istniał też przesąd, że krzewy bzu chroniły konie przed chorobami i dlatego masztalerze sadzili masowo zarówno bez czarny, jak i podobny do niego, ale mniejszy — bez hebd, obok zamków rycerskich, gdzie przetrwał do dziś przy wielu ruinach.

 

Kwiaty bzu zawierają dużo flawonoidów i kwasów fenolowych, a ponadto kwasy organiczne, sterole, olejki, garbniki, triterpeny, sole mineralne. Taka kompozycja składników decyduje o właściwościach napotnych i przeciwgorączkowych kwiatów. A ponadto działa też moczopędnie, uszczelnia ściany naczyń włosowatych i poprawia ich elastyczność. Ze względu na właściwości przeciwzapalne stosuje się je także do płukania chorego gardła i okładów przy zapaleniu spojówek.

 

Jeszcze większą różnorodność substancji kryją w sobie owoce czarnego bzu, m.in. pektyny, garbniki, kwasy owocowe, witaminy - szczególnie dużo C i prowitaminy A. Poza tym zawierają także wapń, potas, sód, glin i żelazo. Poza właściwościami napotnymi i moczopędnymi mają też działanie lekko przeczyszczające i przeciwbólowe. Należą do tzw. środków czyszczących krew, dlatego poleca się je jako lek odtruwający i pomagający usuwać z organizmu szkodliwe produkty przemiany materii oraz toksyny w chorobach reumatycznych i skórnych. Owoce bzu są też stosowane w stanach zapalnych żołądka i jelit, a także jako pomocniczy lek przeciwbólowy w nerwobólach i rwie kulszowej. Owoce są jednym ze składników preparatów stosowanych m.in. w zaparciach i w chorobach skóry, głównie łuszczycy. Są też podstawą mieszanek o działaniu przeciwzapalnym i napotnym, pomocnych zwłaszcza przy przeziębieniu i kaszlu..

 

 

Należy jednak pamiętać o ważnej rzeczy: w liściach, niedojrzałych owocach i nasionach bzu czarnego znajduje się glikozyd cyjanogenny – sambunigryna. Związki należące do glikozydów cyjanogennych w organizmie ludzkim ulegają przemianie do cyjanowodoru, blokującego enzymy tkankowe, co prowadzi do zahamowania transportu tlenu z krwi do tkanek. Cyjanowodór, czyli kwas pruski, jest toksyczny w dużych dawkach. W przypadku surowców z bzu czarnego nie mamy się czego obawiać, zawartość glikozydów cyjanogennych jest niewielka i ulegają one unieczynnieniu podczas suszenia i dodatkowej obróbki termicznej.

 

Przepisy

Powidełka z owoców bzu czarnego

 

Na 1 kg owoców około 400 g cukru, odrobina wody i sok z cytryny – gotujemy do otrzymania odpowiedniej konsystencji. Jeśli obawiamy się pestek lub nie odpowiada nam ich obecność, możemy po krótkim zagotowaniu bez cukru przetrzeć przez sito, a potem otrzymany mus gotować

z cukrem.

 

Syrop z kwiatów bzu czarnego

 

Kwiaty z 20-40 baldachów zalewamy syropem otrzymanym przez zagotowanie 1 kg cukru z 1 litrem wody i plastrami cytryny. Pozostawiamy na 2 dni, mieszając raz dziennie po czym filtrujemy i zagotowujemy sok przed przelaniem do wyparzonych butelek.

 

 

ŚRODEK POMOCNICZY PRZY TRĄDZIKU

 

Składniki; mieszanka;

po 1 części; kwiatów bzu czarnego, liści mięty

po 2 części; korzenia łopianu, korzenia mniszka lekarskiego, korzenia arcydzięgla, liści poziomki, ziela dziurawca.

 

Łyżkę mieszanki zalać wrzącą wodą i pozostawić na 3 godziny, następnie gotować 10 minut.

Pić 3 razy dziennie po 1/2 -1 szklanki przed posiłkami..

 

www.onet.magia.pl

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NALEWKA Z KWIATÓW CZARNEGO BZU

Nalewkę taką wykonuję co roku. Ma właściwości lecznicze, pomaga w leczeniu kaszlu, ogólne w chorobach górnych dróg oddechowych. Jest też bardzo smaczna i z powodzeniem można ją pić dla przyjemności a nie tylko w celach leczniczych.

Składniki:

50 baldachów kwiatów czarnego bzu

3 cytryny

1 l miodu ( jak ktoś nie lubi słodkiego można dać odrobinkę mniej)

1 l wody

1 l spirytusu

 

Wykonanie:

 

Zbieramy kwiaty już otwarte, ale jeszcze nie wypylone.Zebrane kwiaty pozostawiamy na jakiś czas rozłożone aby robaczki mogły pouciekać.

Baldachy pozbawiamy łodyżek, ponieważ wprowadzą niepotrzebną gorycz do naszej nalewki, zatem obcinamy je jak najkrócej.

Kwiaty wrzucamy do gąsiorka, dodajemy sparzone cytryny pokrojone w plastry lub ósemki.

Z wody i miodu przygotowujemy syrop (zagotowujemy go), a następnie studzimy. Ostudzonym syropem zalewamy kwiaty i cytryny, gąsiorek przykrywamy gazą i pozostawiamy w ciepłym miejscu na tydzień.

Po tygodniu powstały syrop przecedzamy przez sitko wyłożone gazą, dodajemy spirytus, mieszamy i szczelnie zamykamy. Nalewkę odstawiamy na miesiąc, ale co 3 dni potrząsamy zawartością butelki.

Po miesiącu filtrujemy ją przez bibułę filtracyjną (np. filtr do kawy się nada), rozlewamy do butelek i zamykamy. Nalewka powinna jeszcze odstać kolejny miesiąc w ciemnym i chłodnym miejscu, aby uzyskać idealny aromat.

 

 

Taka jestem odważna Ooo i cwana. ;) Ok 3 lata temu sam przyszedł do mnie bez. wysiał się, nie wiem ptaki przyniosły za domem na dość reprezentacyjnej rabacie. Zupełnie tam nie pasuje. Właściwie nigdzie mi nie pasuje, krzak jest duży i niezbyt atrakcyjny. No ale go zostawiłam. W połączeniu z jemiołą to prawie jak polisa w PZU

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Taka jestem odważna Ooo i cwana. ;) Ok 3 lata temu sam przyszedł do mnie bez. wysiał się, nie wiem ptaki przyniosły za domem na dość reprezentacyjnej rabacie. Zupełnie tam nie pasuje. Właściwie nigdzie mi nie pasuje, krzak jest duży i niezbyt atrakcyjny. No ale go zostawiłam. W połączeniu z jemiołą to prawie jak polisa w PZU

 

Mam, to samo... Też jakieś trzy, czy nawet cztery lata temu wyrosło mi w ogródku drzewko czarnego bzu. Nie pasuje tam, ale póki co sobie rośnie, bo nawet nie miałabym dla niego innego miejsca.

Czyli piszesz, że to drzewko przynosi szczęście? Hmm <myśli>

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do rozmowy

Możesz zacząć pisać teraz i zarejestrować się później. Jeśli posiadasz konto, zaloguj się.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...