Sorrrki, że się wcinam, ale konia z rzędem temu astrologowi, który zna się wybitnie na numerologii i odwrotnie. I niestety słowo "najbardziej akceptowalny" nie jest równoznaczne ze słowem "prawidłowy" bądź "najbardziej zbliżony do ptolmejskiego wzorca", jeśli już mówimy o korzeniach numerologii. Wzorzec liczb przyporządkowany planetom był inny, i tak: 1 = Słońce, 2 = Księżyc, 3 = Wenus, 4 = Saturn, 5 = Mars, 6 = Jowisz, 7 = Merkury. 8 podporządkowana była węzłom księżycowym a 9 "wszystkim liczbom" (co w 9 zadźwięczy najgłośniej wynikało z analizy horoskopu). Zero nie miało żadnej liczby nad sobą, było wolne i potęgowało inne liczby.
Jasnym jest, że ten porządek ulega ciągłym modyfikacjom, osobiście jestem skłonna do innowacji, ale z głową. Plutonowi należy się zero, ale reszta jest o tyłek potłuc, ponieważ współczesne rozumienie energii planet jest na tyle zubożone, iż nie ogarnia głębokiej istoty liczb, działa to dokładnie na tej samej zasadzie, co odrzucanie systematyki astrologii klasycznej, gdzie jak się czegoś nie rozumie, to się tworzy teorie według własnego widzimisię, kpiąc z logiki systemu.
7 można dodać Urana (Uran wszak jest wyższą oktawą Merkurego), 8 można dodać Saturna (Saturn jest mocno związany z karmą i zbieraniem tego, co się zasiało), 9 można dodać Neptuna (który jest wyższą oktawą Wenus oraz 9 zawiera w sobie Jowisza + Wenus / 3 + 6) co nadaje tej liczbie wielki altruizm i miłość "uniwersalną" ale też równie wielkie rozczarowania i iluzje.