Skocz do zawartości

Tranzyty - czas na miłość


Essa

Polecane posty

Cześć,

 

Chciałam Was zapytać o Wasze doświadczenia, po czym poznajecie, że mogą mieć miejsce szczęśliwe wydarzenia w miłości - patrząc na Wasze kosmogramy (np. zakochanie się czy oświadczyny?).

Jowisz pewnie w domu VII, w koniunkcjach do: Słońca? Wenus?  AC czy DC? Na co zwracacie uwagę?

Jak można sprawdzić czy dana lokalizacja jest korzystna dla spraw prywatnych (uczuciowych)?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 20.10.2018 o 18:40, Essa napisał:

Cześć,

 

Chciałam Was zapytać o Wasze doświadczenia, po czym poznajecie, że mogą mieć miejsce szczęśliwe wydarzenia w miłości - patrząc na Wasze kosmogramy (np. zakochanie się czy oświadczyny?).

Jowisz pewnie w domu VII, w koniunkcjach do: Słońca? Wenus?  AC czy DC? Na co zwracacie uwagę?

Jak można sprawdzić czy dana lokalizacja jest korzystna dla spraw prywatnych (uczuciowych)?

 

Na takie pytanie nie ma jednoznacznej, stałej, niezmiennej odpowiedzi / regułki.

Wszystko zależy przede wszystkim od horoskopu natalnego. Jeśli tam nie ma wskaźników szczęścia, na przykład w miłości, to zapomnij o szczęśliwych wydarzeniach w tej dziedzinie życia. Możesz się zakochać, możesz wyjść za mąż ale czy sam ten fakt może oznaczać trwałe "szczęście"? Raczej nie.

Tak samo tranzyt Jowisza (czy Wenus, Księżyca) przez dom 5 lub 7, czy nad planetami nie jest wyznacznikiem szczęśliwych wydarzeń w miłości. W ogóle tranzyt sam w sobie nic nie znaczy, może wzmóc wprawdzie określone horoskopem tendencje, pobudzić coś, zwłaszcza jak jest powiązany w natalu z planetami władającymi tymi domami i/ lub w nich posadowionymi, ale żeby mieć względną pewność, że coś się dużego zadzieje to trzeba spojrzeć w progresje, zobaczyć co zapowiada solariusz - i jeśli tam coś się zapowiada i tranzyt to uruchomi, to wtedy może się coś zadziać na większą skalę. Zresztą niekoniecznie benefiki są zwiastunem "szczęśliwych wydarzeń", tak samo może być to Saturn czy Mars, o ile oczywiście nie przeszkadzają temu swoją pozycją natalną, aspektową i tranzytową. Ba, dobry Saturn może dać bardzo trwały związek i miłość, chociaż raczej bez porywów romantyzmu.

Ale najpierw patrz w natal - to tam masz informacje o sobie i na tej podstawie możesz wyciągać wnioski z tranzytów, nie odwrotnie.

 

A samo poczucie szczęścia? - spójrz na swoją sygnaturę :) 

  • Lubię! 2
  • Dziękuję! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 24.10.2018 o 21:05, Ercil napisał:

Jeśli tam nie ma wskaźników szczęścia, na przykład w miłości, to zapomnij o szczęśliwych wydarzeniach w tej dziedzinie życia. Możesz się zakochać, możesz wyjść za mąż ale czy sam ten fakt może oznaczać trwałe "szczęście"? Raczej nie.

Osobiście uważam, że można przepracować to, co się ma w natalu. Z resztą wierzę w rozwój każdego człowieka, astrologia wskazuje w czym jest trudność, a nie że trzeba się pożegnać ze szczęściem w danym obszarze. Czy istnieje trwałe szczęście? To inne pytanie, moim zdaniem istnieje po prostu większa łatwość w jednym i trudność w drugim, a szczęście się uczymy kreować przez całe życie :) Tak samo można zaprzepaścić pozytywne aspekty wpadając w lenistwo, nieprawdaż?

  • Lubię! 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Esso, możesz tak uważać, ale nie tylko astrologia ma na ten temat inne zdanie. dlaczego? - bo do przepracowania trzeba mieć nie tylko świadomość ale i silną wolę. Jeśli tego w natalu nie ma to pozostaje się na poziomie zwierzęcej (kierującej się instynktami)  części centaura Chirona, o czym świadczą miliardy "nieprzepracowanych" istnień ludzkich. 

Wiem co wskazuje astrologia - tu, jeśli chodzi o trudności to jak najbardziej,  ale jeśli nie masz wskaźników szczęścia to bez względu na wszystko inne - w sferze wskazywanej przez np. kwadraty będziesz zawsze czuła niedosyt, tam nie ma całkowitej satysfakcji. Nawet jak osiągniesz zwycięstwo w danym obszarze, to w innym (w tym co "walczył" kwadratem) będzie dyskomfort. To wynika z natury ludzkiej. 

Nieprzypadkowo astrologia zna tzw. "wyznaczniki szczęścia" - one pokazują czy i na ile Włh może być szczęśliwy w życiu i w jakiej dziedzinie.

I czy się to komuś podoba czy nie, to jeśli nie ma wskaźników "szczęścia" w związkach, to nie ma mowy o tym, by one układały się harmonijnie. I żadne przepracowanie tego nie zmieni.

Przepracowanie może zmienić tylko i wyłącznie własne wnętrze, własną duszę - i co za tym idzie, kiedy przyjmie się inny niż dotychczas punkt widzenia, to mimo "nieszczęścia" w miłości (w związkach) człowiek tego w ten sposób nie odczuwa, przyjmuje, akceptuje i idzie dalej.

Astrologia wskazuje też na przeróżne losów koleje, tak więc jeśli 5 związków będzie złych a jeden dobry - to też to widać. Tylko nie jest łatwo odczytać to wszystko.

 

To nie jest tak zresztą, że coś "przepracujesz" i masz już dalej pełne szczęście. Astrologia humanistyczna, w odróżnieniu od antycznej i klasycznej, kładzie nacisk na "rozwój", przy czym różnie ten rozwój jest rozumiany. Ale już niechętnie mówi, że za ten rozwój trzeba zapłacić, że nie odbywa się on na zasadzie, że skoro wiem co mi dolega, to już wszystko będzie z górki a ja szczęśliwa.

W mojej praktyce, ponad dwudziestoletniej,  3 (trzy) osoby wzięły sobie do serca ten "rozwój" i zaczęły nad sobą poważnie, solidnie pracować, czego efekty widać. Ale też nie czują się szczęśliwe we wszystkich dziedzinach życia, bo ten "rozwój" to jest praca nad sobą (i ze sobą...) na całe życie. Tym niemniej jakość cih życia zmieniła się i zmienia w dalszym ciągu.

Nie twierdzę, że inni nie pracują nad sobą, nie, lecz pracują niedostatecznie. A jaka praca taka płaca ;) 

 

Poza tym poza "przepracowaniem problemu"  istnieje coś takiego jak "karma". To jest coś, co musi się wypełnić i tu żadne przepracowanie nie pomoże - tu wyjściem jest tylko "odpracowanie" tej karmy, czyli nieuniknione spotkanie się ze skutkami swoich czynów negatywnej natury. Jak się to dokona, zrozumie i zaakceptuje skutki w postaci "zdarzeń losowych" - to wtedy można mówić o pełnym uwolnieniu się od problemu.

Tak ja to widzę :) 

 

  • Lubię! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Ercil napisał:

Poza tym poza "przepracowaniem problemu"  istnieje coś takiego jak "karma". To jest coś, co musi się wypełnić i tu żadne przepracowanie nie pomoże - tu wyjściem jest tylko "odpracowanie" tej karmy, czyli nieuniknione spotkanie się ze skutkami swoich czynów negatywnej natury. Jak się to dokona, zrozumie i zaakceptuje skutki w postaci "zdarzeń losowych" - to wtedy można mówić o pełnym uwolnieniu się od problemu.

aż się kłania jakiś osobny dział dla tych zdań i przemyśleń

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Ercil napisał:

bo do przepracowania trzeba mieć nie tylko świadomość ale i silną wolę. Jeśli tego w natalu nie ma to pozostaje się na poziomie zwierzęcej (kierującej się instynktami)  części centaura Chirona, o czym świadczą miliardy "nieprzepracowanych" istnień ludzkich. 

Jasne, ale analiza natala daje tą świadomość właśnie. Nie mówię o przypadkach skrajnych, gdzie ktoś ze względu na deficyty nie jest w stanie świadomie pracować nad problemem.

 

Cytat

Przepracowanie może zmienić tylko i wyłącznie własne wnętrze, własną duszę - i co za tym idzie, kiedy przyjmie się inny niż dotychczas punkt widzenia, to mimo "nieszczęścia" w miłości (w związkach) człowiek tego w ten sposób nie odczuwa, przyjmuje, akceptuje i idzie dalej.

O tym właśnie piszę, na wszystko wpływu nie mamy.

 

Cytat

To nie jest tak zresztą, że coś "przepracujesz" i masz już dalej pełne szczęście.

Nic takiego na napisałam. Życie to ciągły rozwój i praca.

 

Cytat

Astrologia humanistyczna, w odróżnieniu od antycznej i klasycznej, kładzie nacisk na "rozwój", przy czym różnie ten rozwój jest rozumiany. Ale już niechętnie mówi, że za ten rozwój trzeba zapłacić, że nie odbywa się on na zasadzie, że skoro wiem co mi dolega, to już wszystko będzie z górki a ja szczęśliwa.

Rozwój - zgadza się. Nie pisałam, że "będzie z górki". Świadomość to szansa, możliwość, bądź dorga ku pogodzeniu się, akceptacji tego, co się dzieje w życiu. Czasem to wyjaśnienie, wytłumaczenie w natalu dlaczego tak się dzieje - daje ulgę.

 

Cytat

W mojej praktyce, ponad dwudziestoletniej,  3 (trzy) osoby wzięły sobie do serca ten "rozwój" i zaczęły nad sobą poważnie, solidnie pracować, czego efekty widać. Ale też nie czują się szczęśliwe we wszystkich dziedzinach życia, bo ten "rozwój" to jest praca nad sobą (i ze sobą...) na całe życie. Tym niemniej jakość cih życia zmieniła się i zmienia w dalszym ciągu.

Nie piszę o szczęściu w każdej dziedzinie. Nie jestem idealistką. Rozwój to ciągły proces.

 

Cytat

Poza tym poza "przepracowaniem problemu"  istnieje coś takiego jak "karma". To jest coś, co musi się wypełnić i tu żadne przepracowanie nie pomoże - tu wyjściem jest tylko "odpracowanie" tej karmy, czyli nieuniknione spotkanie się ze skutkami swoich czynów negatywnej natury. Jak się to dokona, zrozumie i zaakceptuje skutki w postaci "zdarzeń losowych" - to wtedy można mówić o pełnym uwolnieniu się od problemu.

Owszem, ale zwalać wszystko na karmę nie wychodząc z łóżka - to tylko sprzyja zaburzeniom i chorobom. A takie przypadki są powszechne na forach. Życie uczy pokory, ale nie znaczy to, że nie mamy wpływu na zmiany. 

"Mądrość to rozróżnić to na co wpływ mamy, a na co wpływu nie ma".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie jestem znawcą astrologii, tylko liznęłam analizę natalną  (niestety praca zawodowa wygrała, braku czasu na studiowanie astro) - jednak wydaje mi się, że w natalu mamy też przesłanki ku temu jak sobie radzić z nieharmonijnymi aspektami, patrząc też m.in. na zasoby, harmonijne aspekty. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Essa napisał:

Nie jestem znawcą astrologii, tylko liznęłam analizę natalną  (niestety praca zawodowa wygrała, braku czasu na studiowanie astro) - jednak wydaje mi się, że w natalu mamy też przesłanki ku temu jak sobie radzić z nieharmonijnymi aspektami, patrząc też m.in. na zasoby, harmonijne aspekty. 

 

no nie do końca tak jest z harmonijnymi aspektami, bo one wskazują na to tylko, gdzie w horoskopie energia przepływa bez większych zakłóceń. Jest to ułatwienie czegoś - danej sprawy domu/ danej rzeczy związanej z tym połączeniem, ale nie jest receptą sensu stricte jak sobie radzić z nieharmonijnymi aspektami. Mogą te aspekty być w tym pomocne lub nie, to zależy od połączeń wzajemnych. 

Np. jest T-kwadrat: Słońce - Mars - Saturn i to jest tak ciężki układ, że aspekt harmonijny od Wenus czy Księżyca może dać odskocznię od niego / wytchnienie, uprzyjemnić jakoś życie, ale już aspekt dobry od Jowisza może dać tą świadomość jak to "przepracować". I to jest duża różnica jakościowa, bo Jowisz odpowiada za "wyższą wiedzę i dalekie podróże", na planie niematerialnym jest to właśnie podróż na wyższe piętra świadomości i wiedza jak można konflikt rozwiązać. Ale i ta wiedza na nic się nie zda, jak człowiek nie chce nad tym popracować, a to jest nagminne. Tak myślę, że jakby każdy poświęcił choć trochę czasu sobie samemu, swojej duszy, ukochał się choć troszkę, toby mu się to życie choć troszkę poprawiło. A my szukamy siebie na zewnątrz i najczęściej dostrzegając tylko wymiar i atrybuty fizyczne. Idziemy na łatwiznę, wierząc, że "pigułka" wszystko za nas załatwi. Tak jednak nie ma. 

 

Co do analizy astrologicznej dającej świadomość - Essa, uwierz mi, to nie jest świadomość, to są tylko informacje co kogo uwiera. Ale już na pytanie "dlaczego" jeszcze mniej dostaniesz odpowiedzi.  I mało kto robi z tych informacji jakikolwiek użytek, jeszcze mniej robi to systematycznie, czyli pracuje nad sobą. 

W sumie analiza astrologiczna to jest tylko jedno z narzędzi pozwalające na mniej lub bardziej świadome przeżycie życia i zrozumienie, o co w tym wszystkim chodzi. Pozwala też zajrzeć w przyszłość i przewidzieć najbardziej prawdopodobną drogę (bieg zdarzeń) w oparciu o analizę osobowości i preferowanej ścieżki reakcji, zachowań i wyborów. 

Kiedyś astrologia "wyznaczała" los,  bo i ludzie byli bardziej "niewolni" - nie mieli zbyt wielu możliwości samodzielnego działania ani dostępu do informacji więc co tu mówić o samorozwoju, dzisiaj jest już inaczej: astro pozwala poznać wybrać ścieżkę i w ten sposób kształtować wydarzenia. Dla mnie jest to normalny proces ewolucyjny ludzkiej świadomości właśnie, jednak w dalszym ciągu rozwojowy. A to dlatego, że nie znając całościowo mechanizmu nie potrafimy nim w pełni kierować. Wiemy dużo więcej, ale jeszcze nie wszystko. Gdyby tak było, nie musielibyśmy powtarzać ciągu narodzin i śmierci, czyli właśnie doświadczeń związanych z materią w stanie zagęszczonym. Poza tym nawet w wielości możliwości istnieje ograniczenie, to jest właściwość planu ziemskiego. Prawdopodobnie w innych rzeczywistościach ta świadomość stwórcza jest inna, naszym językiem mówiąc: jest na wyższym poziomie, więcej jest "siły" czy też mocy tworzenia i wpływania na "zdarzenia", lecz tu i teraz - jak widać na całym świecie, ta moc jest jeszcze w powijakach. Tak naprawdę nielicznym udało się osiągnąć "wyzwolenie" z tego poziomu energii na jakim znajdujemy się będąc na tej planecie. My, ucieleśnieni jesteśmy po prostu na początku drogi.

 

Co do karmy - nie mówię, że zwala się wszystko na karmę - mówię, że są i takie sprawy, na które nie ma się wpływu, bo one "nie są z tego świata" , to jest nieunikniony los, to znaczy taki, który po prostu trzeba przerobić. To też jest proces rozwojowy, tyle, że taki o którym mamy blade (jeśli w ogóle) pojęcie, bo i tego mechanizmu jeszcze nie znamy, więc na razie wierzymy że tak jest. I to też nie wszyscy ;) 

 

Esa, ja też nie jestem zawodowym astrologiem. Nie wiem wszystkiego, nawet nie wiem za dużo, gdyż podobnie jak Ty - mam pracę i obowiązki, nie poświęcam temu tyle czasu ile bym chciała. Ale analizując kosmogramy ( dobrze jak z mozliwością weryfki) dochodzę do takich wniosków jakie przedstawiłam - ludzie nie chcą nad  pracować, bo to jest ciężka robota zmienić coś w sobie, a jeszcze cięższa uznać, że to oni są nie halo. Wiem coś o tym... długo pracowałam nad jednym swoim brzydkim aspektem, jest postęp, owszem, ale nie koniec.  A gdzie inne? 

  • Lubię! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że w gruncie rzeczy myślimy podobnie, może inaczej się wysławiamy, ale i tak obie jesteśmy raczej zorientowane na rozwój, proces tam, gdzie się da -  a nie determinizm bezwzględny typu "masz zły aspekt to już szczęścia nigdy nie zaznasz" - a a'propos tego cała ta dyskusja się zaczęła :) Pozdrawiam:)

  • Lubię! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do rozmowy

Możesz zacząć pisać teraz i zarejestrować się później. Jeśli posiadasz konto, zaloguj się.

Gość
Odpowiedz...

×   Wklejony jako tekst z formatowaniem.   Wklej jako zwykły tekst

  Maksymalna ilość emotikon wynosi 75.

×   Twój link będzie automatycznie osadzony.   Wyświetlać jako link

×   Twoja poprzednia zawartość została przywrócona.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz wkleić zdjęć bezpośrednio. Prześlij lub wstaw obrazy z adresu URL.

×
×
  • Utwórz nowe...