Fontanna Samopoznania
Witajcie. Napisałem to opowiadanie w zimie 2021 roku. Miało zawierać elementy fantastyczne, oniryczne niczym ze snu a także wątek reinkarnacji i mistycznych doświadczeń.
Najpierw miał powstać wiersz o fontannie i gołębiach ale później zdecydowałem się na opowiadanie.
Fontanna to symbol życia.
Myślę, że Wam się spodoba. Życzę udanej lektury!
I
Otwiera wielkie wrota. Za nimi stoją dwa puste łóżka, bez pościeli, z widocznymi sprężynami. Postać ubrana w fioletową pelerynę podchodzi bliżej gdy nagle białe ściany rozpadają się.
– Co jest? – myśli.
Łóżka odlatują za horyzont. Przed młodzieńcem rozpościera się piękny ogród. W oddali: ośnieżone góry, za którymi lecą w nieznaną przestrzeń te dwa metalowe łóżka.
Człowiek idzie ścieżką i dociera do fontanny zdobionej motywem winorośli.
– Ale szkoda, że jestem tu sam.
Nie był sam. Na okrągłym placyku, na ławce usiadły dwa gołębie. Woda w tym czasie zaczęła spływać po białej fontannie.
Gołębie trzepoczą skrzydłami a rosnące lawendy znaczą swym zapachem powietrze. Dźwięki wody uspokajają postać we fiolecie.
Wokół fontanny zaczynają kwitnąć nasturcje zasądzone tu kiedyś przez starszą kobietę. Kiedyś dawno.
Człowiek podchodzi aby zaczerpnąć trochę wody.
– O Boże, ale tu jest niesamowicie.
Słyszy rozmowę:
– Jest Waść Pani. Oto naszyjnik twój. Jestem znużony a mój rumak ledwo zipie, przebył wiele mil.
– O jaki śliczny. Usiądź mój miły. Czy mógłbyś mi go zapiąć?
– Ależ oczywiście, będzie ci rozkosznie zdobił twą delikatną szyję.
- Och dziękuję. Naleję ci wina i przygotuję strawę. Musisz być nie lada obity tą podróżą.
- Obity? Gdzież by tam, siodło mam wygodne, ha, ha.
– To cieszę się.
– Będę zaraz o-pity gdy poda się wino.
-I ja też hi, hi, mogę się opić.
Jakby ktoś wyłączył głośnik.
– Cóż to było do jasnej-ciasnej? – odparł człowiek w pelerynie.
Napił się wody z fontanny. Miała słodkawy smak.
Mimo słonecznej pogody zaczął padać śnieg. Jeden z płatków spadł na czubek głowy gołębia. Woda wnet zamarzła. Człowiek dostrzegł wiszący na drzewie korzuch. Nie widział go wcześniej. Ubrał go. Nałożył kaptur od peleryny.
Znów rozmowa:
- Ale wyśmienite wino, moja droga.
- Pochodzi wprost z piwnic mojego ojca.
- O, to ojciec, zna się na wytwarzaniu tego trunku, brawo dla niego.
- Hi, hi a posiłek, który przygotowałam, smakuje ci?
- Również pyszny. Może oprowadzi mnie pani po tej rezydencji?
- Z miłą chęcią. Napoję się jeszcze wina. Oh, przepraszam najmocniej napiję.
– Napoje czy napiję co za różnica.
Koniec pogadanek.
Gołębie zmieniły swoje położenie i wylądowały wprost na szczycie fontanny. Główkami jakby wskazując drogę, dalszą ścieżkę po drugiej stronie okrągłego placyku.
– Idę. Nic mi chyba tam nie zagraża. Obym miał rację.
II
Ujrzał pustą chatę nieco zniszczoną. Miał ze sobą jedynie wypolerowaną kulę, którą mógł się obronić w razie ataku, oraz umiejętności wpływu wzrokiem i niewyszkoloną do perfekcji – walkę wręcz.
Śnieg przestał pruszyć a zamiast niego nastała mgła.
Woda w fontannie znów powróciła do stanu ciekłego. Słyszał jej pluskanie. Powrócił do fontanny.
Na okrągłym placyku czuł się dziwnie bezpiecznie. Nie wiedział dlaczego.
- Dlaczego czuję się tutaj tak bezpiecznie jakbym kiedyś tu był – spytał sam siebie jakby szukał odpowiedzi wśród drzew otaczających okolicę.
Jakby z taśmy:
- Oh, potknęłam się. Gdzie jesteś?
-Jestem w kuchni. Opróżniam twoje zapasy – odparł z uśmiechem panicz.
- Co? pewnie znów żartuje – ściszonym głosem powiedziała panna.
Wyszedl z kuchni i zobaczył leżącą kobietę.
– Co ci się stało? – podnosi ją.
- Upadłam. Pewnie zawadziłam obcasem o wystającą deskę.
– Bardzo możliwe. Następnym razem uważaj na siebie. Lepiej być opitym niż obitym i nie móc siedzieć.
– Hi, hi ależ oczywiście. Niezdara ze mnie.
– Każdemu może się to zdarzyć.
Nastąpiło chwilowe urwanie dyskusji. Przypomniał sobie, że miał ze sobą bukłak. Napełnił go zimną wodą z fontanny, która nie była zwykłą fontanną, ale o tym miał dowiedzieć się później.
III
Siedział na ławce. Wdychał lawendowe powietrze. Zamknął oczy. Oczami wyobraźni lub jak niektórzy mówią „oczami duszy” zobaczył chatę. Tą samą, którą widział kilkanaście minut wcześniej. Chatka była w idealnym stanie. Wyszedł z niej mężczyzna w koszuli.
- To ja? Niemożliwe. On wygląda zupełnie identycznie jak ja tylko jest trochę starszy.
Miał rację. Wizja, którą ujrzał była jego życiem w XVIII wieku. Razem ze swoją żoną zajmowali się parkiem i fontanną. Dbali o kwiaty, zamiatali okrągły placyk wokół fontanny, podcinali gałązki drzew. Wszystko to zaprezentowano mu w przyśpieszonym tempie.
Uniósł powieki. Fontanna rozświetliła się jasnozieloną aurą. Tym razem człowiek w pelerynie nie zdziwił się.
Poszedł jak zahinponotyzowany do zniszczonej chatki. Był tam mały wzgórek. Przez trawę, która go porastała, prześwitywały kamienie.
– Więc, to tutaj mieszkałem… To studnia, pamiętam.
Zaczął przekopywać rękami ziemię na szczycie pagórka. Po chwili jego oczom ukazał się czarny otwór oraz drewniana drabina znikająca w mroku. Wyglądała na solidną.
– Ktoś tu chyba już był przede mną. Drabina wygląda jakby była nowa – rozmyślał.
Wyjął polerowaną kulę, którą kiedyś kupił od jednej kobiety. Była zrobiona ze specjalnego kryształu, który świecił w ciemnościach.
Lekko zdenerwowany wszedł do ciemnego otworu. Przed nim był tunel. Naszła go myśl, przebłysk o tym, że dzięki wodzie w fontannie dane mu było zobaczyć swoje poprzednie życie oraz zieloną energię otaczającą ją wokół.
– Muszę w takim razie więcej pić, tej niezwykłej wody – z uśmiechem stwierdził.
IV
Tunel był długi. Człowiek w pelerynie zobaczył w końcu dochodzące z góry promienie słońca.
Znajdował się we wnętrzu studni, pod rynkiem małego miasteczka.
Nie było tutaj drabiny. Szukał sposobu aby dostać się na górę. Nagle jeden z kamieni na ściance studni wydał mu się dziwny. Wyryto na nim symbol, który już gdzieś widział. Wokół niego były zdobienia przypominające gałązki winorośli. Nacisnął kamień. Usłyszał głośny szmer. Ze ścian studni wysuwały się spiralnie schody.
-Jestem genialny.
Bardziej genialny, w istocie był projektant mechanizmu tych schodów.
Gdy tylko postawił swój but na brukowanym rynku, znów usłyszał znajomą rozmowę:
- A wiesz, że tutejsza studnia jest zaczarowana?
– Co ty opowiadasz? Jak zaczarowana? – odparł młody mężczyzna.
– Podobno gdy napijesz się z niej wody zaczynasz widzieć więcej kolorów i pokazują ci się różne dziwy.
- Dziwy powiadasz? Wypijemy więcej to nam się też ukażą dziwy. Noc młoda, moja droga
- Nie, tamte dziwy są inne…
– Wybierzemy się tam jutro. Szczerze to też coś słyszałem o tej studni.
Ciach. Ucięto rozmowę.
- I znów oni – powiedział człowiek z kulą.
Zaskrzypiały duże drewniane drzwi rezydencji, która spoglądała ciemnymi okiennicami na wioskę, ze wzgórza.
V
Otworzył kolejne drewniane drzwi.
-Halooo, jest tu kto? – brak odpowiedzi – nie ma nikogo. To miasteczko jest opuszczone.
Sprawdził wszystkie domy wokół małego rynku. Były puste.
Wyszedł a domy podobne do tych w miasteczkach w Bawarii oraz brukowany rynek zniknęły. Pozostał tylko on i ścieżka do rezydencji.
Nagle domy, rynek, studnia i wszystko wokół, znów pojawiły się w mgnieniu oka. Z nieba powoli spadała jak jesienny liść biała koperta.
Człowiek w fioletowej pelerynie podszedł do niej i otworzył ją. Na kartce papieru był napis:
„Mam dla ciebie wiadomość: znajdujesz się w innym świecie, podobnym do snu”.
Zamarł na chwilę.
– Jeśli to jest sen to uszczypne się i powinienem się obudzić.
Po uszczypnięciu nie obudził się. Przed nim nadal było dobrze znane mu od kilkunastu chwil miasteczko.
-Hmm, nadal tu jestem. Co mam więc zrobić? W jakim celu tu przybyłem?
Odwrócił się.
- Ah no tak, to ją widziałem przez ułamek sekundy, ścieżkę i ten budynek. Pójdę więc tam, właśnie tam… Nie mam nic do stracenia – powiedział odziany na fioletowo człowiek.
Po bokach ścieżki rosły krzaczki lawendy oraz stokrotki. Ścieżka skręcała raz w lewo, raz w prawo jak pełzający wąż.
W końcu droga skończyła się a on stał tuż przed wejściem do budynku na wzgórzu.
Otwarte duże drewniane drzwi skrzypiały pod wpływem powiewu wiatru.
- Mam dziwne przeczucie, że ta rezydencja ukrywa przede mną coś o czym jeszcze nie wiem – powiedział do siebie człowiek w fiolecie.
Złapał za klamkę i uchylił drzwi. Zatopił się w półmrok korytarza.
Wyszedł z niego prosto do holu.
Schody po jego lewej i prawej stronie prowadziły do balkonu i pomieszczeń na górnym piętrze.
Poczuł podmuch delikatnego wiatru gdy szare postacie weszły na schody. Ulotne jak dym z kadzidła. Były to kobieta i mężczyzna. Oboje mogli mieć po dwadzieścia kilka lat.
Rozmawiali:
- Nie oprowadziłam cię mój miły po górnym piętrze. Musisz zobaczyć ogród z balkonu.
- Bardzo chętnie go zobaczę, moja droga, wszak to z góry widać ogród i jego uroki najlepiej.
- Nie do końca się z tym zgadzam. Moim zdaniem równie okazale wygląda gdy patrzę na niego stojąc wśród kwiatów. Czuję wtedy ich zapach.
- O ile nie masz wtedy kataru. Te pyłki z tutejszych drzew bywają na wiosnę zdradliwe. Mogą powodować katar. Wierzę ci. Pozostaje wtedy usiąść i marzyć.
Weszli na balkon a później poszli do małej biblioteki.
Retrospekcja zakończyła się wraz z ustaniem wiaterku, który powiewał peleryną.
- Willa wydaje się być opuszczona, tak jak reszta wioski. Sprawdzę najpierw parter. Może znajdę coś ciekawego.
Kuchnia i salon poza kilkoma starymi meblami i obrazami na ścianach, nie wzbudziły zainteresowania człowieka w pelerynie.
Pokonując schody, które łukiem skręcały wprost na pierwsze piętro, nie mógł oprzeć się pokusie zobaczenia ogrodu i pozostałych pokoi, które w przeciwieństwie do tych na parterze, przyciągały człowieka we fiolecie niczym magnes.
Ogród nie był już tak piękny jak kiedyś. Chwasty porastały większość terenu. Pozostały tylko drzewa owocowe oraz chatka na narzędzia ogrodowe.
-XIX wiek, byłem tu. Teraz sobie przypominam. Rozmawiałem z młodą damą, dokładnie tak jak słyszałem to w retrospekcji. Poszliśmy do biblioteki a ona pokazała mi swoje ulubione książki oraz pewien klucz. Zamierzam go znaleźć – odparł mężczyzna w fiolecie.
VI
W bibliotece oświetlonej od zachodu promieniami słońca, wpadającymi do wnętrza przez okno, stały dwa regały wypełnione różnymi albumami, książkami oraz stolik i fotel.
Na stoliku leżał notes. Człowiek w fiolecie otworzył go. Strony zapełniały notatki i szkicowane rysunki. Na kilku stronach narysowano klucz a na ostatniej z nich rymowanka:
Jest tu książek mnóstwo
Lecz byłoby to oszustwo
Gdybym nie wskazała ci
Jak odnaleźć cyferki
Na zakładkach są wypisane
Razem je zbierz, one utworzą rozwiązanie
PS. Zacznij od litery „D”.
Rozpoczął poszukiwania. W końcu wyciągnął grubą knigę o tytule: „Dom i ogród”
- Jest zakładka – powiedział.
Na niej była pierwsza cyfra: 4, a w dolnej części napis: ” Pozostały jeszcze trzy cyfry. Szukaj pod „G”.
Poszukiwania trwały trochę dłużej. Dostrzegł książkę, która posiadała zakładkę. Cyfra 7 i litera „A”.
Kolejna lektura i cyfra. Tym razem 8. Pozostała ostatnia cyfra kryjąca się pod literą „B”.
Przejrzał kilka książek i sięgnął po niezbyt obszerną publikację. Gdy ją wysunął, regał obok przesunął się w bok. Za nim był sejf.
- Teraz należy wykręcić odpowiednią kombinację. Klucz powinien być w środku.
Szyfr to 4782.
Podczas kręcenia pokrętłem gdy wskazywało ono poprawną cyfrę szyfru, dało się usłyszeć charakterystyczny tik.
Drzwiczki sejfu otwarły się. Zgodnie z oczekiwaniami był tam kluczyk. Gdy tylko wziął go do ręki, do jego uszu zawitała rozmowa:
- Napiłem się wody za studni gdy byliśmy tam razem, pamiętasz? W tych dziwach, które widziałem zapisujesz coś w notesie.
- Ale ja nie mam żadnego notesu.
- Mówiłaś do siebie, że jest bardzo ważny. Notowałaś w nim wszystko co wydarzyło się danego dnia. Sądzę, że powinnaś mieć taki notes.
– Dobrze, więc rozpocznę pisanie. Kiedyś jako nastolatka prowadziłam pamiętnik. Z miłą chęcią powrócę do tamtych chwil. Hmm, mówiłam w tej wizji, że jest on taki ważny? Nie wiem jeszcze dlaczego…
Zacisnął kluczyk w dłoni. Echo ostatniego zdania wypowiedzianego przez dziewczynę rozbrzmiewało gdzieś w środku głowy człowieka w pelerynie: nie wiem jeszcze dlaczego, nie wiem…
I stopniowo wyciszało się.
Wyszedł z biblioteki i poszedł prosto do znajdujących się naprzeciwko drzwi. Za nimi była sypialnia, łazienka i pokój gier ze stolikiem do gry w karty a na dywanie porozrzucane były miniaturowe tory kolejowe obok których leżał przewrócony pociąg.
To co najbardziej zwróciło uwagę wędrowca, były metalowe drzwi. Nad nimi wisiała tabliczka z napisem: „poznaj siebie samego”.
- Klucz zapewne będzie pasował
Włożył go do zamka i przekręcił. Spróbował otworzyć drzwi ale nadal były zamknięte.
Przekręcił klucz jeszcze raz. Dopiero teraz zamek ustąpił.
- Spiralnie skręcające schody. Gdzieś już to widziałem – pomyślał człowiek we fiolecie.
Z trwogą ale i z zaciekawieniem postać schodziła w dół, pokonując kamienne stopnie. Po raz kolejny przydatna okazała się kryształowa kula, która oświetlała drogę.
Zakręcona wędrówka w głąb ciemnego tunelu zakończyła się. Na końcu korytarza, za łukowatym wejściem, szeroki żyrandol rzucał światło na pomieszczenie będące laboratorium, otoczonym przez regały z książkami.
Na długim stole stały kolby, fiolki i podrzegawacz a niektóre z rurek łączyły szklane naczynia wypełnione czerwoną substancją.
Wtem ktoś rozpoczął grę na organach. Nuty „toccaty i fugi d-moll” Bacha przeszyły powietrze i unieruchomiły człowieka we fiolecie.
Muzyka została przerwana.
Nasz bohater zobaczył postać niemalże identycznie ubraną co on sam. Jedyną różnicą była peleryna koloru bordowego.
– Witaj, witaj. Czekałem na ciebie. Wiesz kim jestem? – powiedział niskim głosem.
– Jeszcze nie wiem, z chęcią się dowiem.
– Jestem twoim alter ego, alternatywną osobowością, tym kim być może stajesz się w napiętych sytuacjach. Nazywaj mnie jak chcesz.
Wiem gdzie zaczęła się twoja podróż i wiem gdzie się skończy. Śledziłem cię. Byłem zawsze o krok przed tobą.
To ja podrzuciłem ci liścik.
- Czego ode mnie chcesz? – odparł ten we fioletowej pelerynie.
- Ha, ha – szyderczo zaśmiał się ten odziany w bordo – raczej to ty chcesz czegoś ode mnie. Mogę dać ci wybudzenie i powrót.
Miałeś wypadek. W kamienicy, w której mieszkałeś zawalił się strop. Ty byłeś w środku. Twoje funkcje życiowe nie ustały. Zapadłeś w śpiączkę. Leżysz w szpitalu od tygodnia.
Człowiek we fioletowej pelerynie zachwiał się i odczuł mały ból głowy.
- Co mam zrobić aby obudzić się i powrócić do tamtej rzeczywistości? – powiedział.
- Przygotuje dla ciebie specjalną miksturę. Po jej wypiciu powrócisz na tamten świat i będziesz pamiętał wszystko to, co wydarzyło się tutaj od samego początku gdy wszedłeś w „zapomniany las”.
Po kilku minutach napój był gotowy. Bordowa postać wlała także czerwoną substancję do miski i wymieszała.
- Nie martw się o smak tej mikstury. Poczujesz go jako coś podobnego do soku malinowego.
Zanim ją wypijesz chciałbym ci jeszcze pokazać pewną fotografię.
Bordowy człowiek podniósł album. Otworzywszy go wyjął dwa czarno-białe zdjęcia.
- Poznajesz? – spytał.
- Tak. To opuszczone miasteczko w którym niedawno byłem a to górująca nad nią mroczna rezydencja. Czyli ona istnieje naprawdę?
– W rzeczy samej. A teraz wypij soczek.
Czlowiek we fiolecie wziął do ręki miskę z niebieskim płynem i wypił. Laboratorium, postać przed nim, wszystko wirowało. Świetlisty tunel ciągnął go, po czym wylądował znów w swoim ciele w szpitalu. Otworzył oczy.
Obok stała pielęgniarka poprawiająca pościel na sąsiednim łóżku.
Odwróciła się w stronę leżącego młodzieńca i zawołała:
- Ordynatorze, ten pan w śpiączce obudził się. Zadzwońmy do jego rodziny.
Było popołudnie, 31 października. Korytarzem przechodziła grupka dzieci przebranych za postacie z bajek i horrorów. Jedno z dzieci wyglądało znajomo. Miało na sobie fioletową pelerynę z kapturem a na twarzy maskę myszki Mickey. Zbliżyło się do wybudzonego chłopaka.
– Cukierek albo psikus – pisnęło wysokim głosem.
Pod łóżkiem, wciąż zakurzony spoczywał album.
Koniec.
Luty-marzec 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone
(c) MistikFenix/J.W.
https://mistesofabula.wordpress.com/2022/10/11/fontanna-samopoznania/
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia.