to mi przypomina pewna historie z odwiedzin u cioci na Mazurach gdy byłam nastolatka
kiedy pojawila sie bardzo niechciana osoba w domu, ciocia (a byla sporej tuszy) troche zaklinowala sie w oknie bo chciala uciec do ogrodu
a moja matula zamknęła drzwi i krzyczała -(uwaga! mistrzostwo) : "nikogo nie ma w domu, wszyscy ida spac!" ( to jest konkretny wymiatacz)
Mam jeszcze inna ze studiów, gdy w naszej "lozy szyderców " komentowalismy obyczaj picia wina na cmentarzu popularny wsrod pewnej uroczej subkulktury:
"pija za zdrowie zmarłego"