Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 2018.10.29 we wszystkich miejscach

  1. Witam mieliście może styczność, albo ktoś z was słyszał, interesuje się dwupunktem ? Ciekawi mnie wasza opinia pozdrawiam
    1 punkt
  2. no nie do końca tak jest z harmonijnymi aspektami, bo one wskazują na to tylko, gdzie w horoskopie energia przepływa bez większych zakłóceń. Jest to ułatwienie czegoś - danej sprawy domu/ danej rzeczy związanej z tym połączeniem, ale nie jest receptą sensu stricte jak sobie radzić z nieharmonijnymi aspektami. Mogą te aspekty być w tym pomocne lub nie, to zależy od połączeń wzajemnych. Np. jest T-kwadrat: Słońce - Mars - Saturn i to jest tak ciężki układ, że aspekt harmonijny od Wenus czy Księżyca może dać odskocznię od niego / wytchnienie, uprzyjemnić jakoś życie, ale już aspekt dobry od Jowisza może dać tą świadomość jak to "przepracować". I to jest duża różnica jakościowa, bo Jowisz odpowiada za "wyższą wiedzę i dalekie podróże", na planie niematerialnym jest to właśnie podróż na wyższe piętra świadomości i wiedza jak można konflikt rozwiązać. Ale i ta wiedza na nic się nie zda, jak człowiek nie chce nad tym popracować, a to jest nagminne. Tak myślę, że jakby każdy poświęcił choć trochę czasu sobie samemu, swojej duszy, ukochał się choć troszkę, toby mu się to życie choć troszkę poprawiło. A my szukamy siebie na zewnątrz i najczęściej dostrzegając tylko wymiar i atrybuty fizyczne. Idziemy na łatwiznę, wierząc, że "pigułka" wszystko za nas załatwi. Tak jednak nie ma. Co do analizy astrologicznej dającej świadomość - Essa, uwierz mi, to nie jest świadomość, to są tylko informacje co kogo uwiera. Ale już na pytanie "dlaczego" jeszcze mniej dostaniesz odpowiedzi. I mało kto robi z tych informacji jakikolwiek użytek, jeszcze mniej robi to systematycznie, czyli pracuje nad sobą. W sumie analiza astrologiczna to jest tylko jedno z narzędzi pozwalające na mniej lub bardziej świadome przeżycie życia i zrozumienie, o co w tym wszystkim chodzi. Pozwala też zajrzeć w przyszłość i przewidzieć najbardziej prawdopodobną drogę (bieg zdarzeń) w oparciu o analizę osobowości i preferowanej ścieżki reakcji, zachowań i wyborów. Kiedyś astrologia "wyznaczała" los, bo i ludzie byli bardziej "niewolni" - nie mieli zbyt wielu możliwości samodzielnego działania ani dostępu do informacji więc co tu mówić o samorozwoju, dzisiaj jest już inaczej: astro pozwala poznać wybrać ścieżkę i w ten sposób kształtować wydarzenia. Dla mnie jest to normalny proces ewolucyjny ludzkiej świadomości właśnie, jednak w dalszym ciągu rozwojowy. A to dlatego, że nie znając całościowo mechanizmu nie potrafimy nim w pełni kierować. Wiemy dużo więcej, ale jeszcze nie wszystko. Gdyby tak było, nie musielibyśmy powtarzać ciągu narodzin i śmierci, czyli właśnie doświadczeń związanych z materią w stanie zagęszczonym. Poza tym nawet w wielości możliwości istnieje ograniczenie, to jest właściwość planu ziemskiego. Prawdopodobnie w innych rzeczywistościach ta świadomość stwórcza jest inna, naszym językiem mówiąc: jest na wyższym poziomie, więcej jest "siły" czy też mocy tworzenia i wpływania na "zdarzenia", lecz tu i teraz - jak widać na całym świecie, ta moc jest jeszcze w powijakach. Tak naprawdę nielicznym udało się osiągnąć "wyzwolenie" z tego poziomu energii na jakim znajdujemy się będąc na tej planecie. My, ucieleśnieni jesteśmy po prostu na początku drogi. Co do karmy - nie mówię, że zwala się wszystko na karmę - mówię, że są i takie sprawy, na które nie ma się wpływu, bo one "nie są z tego świata" , to jest nieunikniony los, to znaczy taki, który po prostu trzeba przerobić. To też jest proces rozwojowy, tyle, że taki o którym mamy blade (jeśli w ogóle) pojęcie, bo i tego mechanizmu jeszcze nie znamy, więc na razie wierzymy że tak jest. I to też nie wszyscy Esa, ja też nie jestem zawodowym astrologiem. Nie wiem wszystkiego, nawet nie wiem za dużo, gdyż podobnie jak Ty - mam pracę i obowiązki, nie poświęcam temu tyle czasu ile bym chciała. Ale analizując kosmogramy ( dobrze jak z mozliwością weryfki) dochodzę do takich wniosków jakie przedstawiłam - ludzie nie chcą nad pracować, bo to jest ciężka robota zmienić coś w sobie, a jeszcze cięższa uznać, że to oni są nie halo. Wiem coś o tym... długo pracowałam nad jednym swoim brzydkim aspektem, jest postęp, owszem, ale nie koniec. A gdzie inne?
    1 punkt
  3. Esso, możesz tak uważać, ale nie tylko astrologia ma na ten temat inne zdanie. dlaczego? - bo do przepracowania trzeba mieć nie tylko świadomość ale i silną wolę. Jeśli tego w natalu nie ma to pozostaje się na poziomie zwierzęcej (kierującej się instynktami) części centaura Chirona, o czym świadczą miliardy "nieprzepracowanych" istnień ludzkich. Wiem co wskazuje astrologia - tu, jeśli chodzi o trudności to jak najbardziej, ale jeśli nie masz wskaźników szczęścia to bez względu na wszystko inne - w sferze wskazywanej przez np. kwadraty będziesz zawsze czuła niedosyt, tam nie ma całkowitej satysfakcji. Nawet jak osiągniesz zwycięstwo w danym obszarze, to w innym (w tym co "walczył" kwadratem) będzie dyskomfort. To wynika z natury ludzkiej. Nieprzypadkowo astrologia zna tzw. "wyznaczniki szczęścia" - one pokazują czy i na ile Włh może być szczęśliwy w życiu i w jakiej dziedzinie. I czy się to komuś podoba czy nie, to jeśli nie ma wskaźników "szczęścia" w związkach, to nie ma mowy o tym, by one układały się harmonijnie. I żadne przepracowanie tego nie zmieni. Przepracowanie może zmienić tylko i wyłącznie własne wnętrze, własną duszę - i co za tym idzie, kiedy przyjmie się inny niż dotychczas punkt widzenia, to mimo "nieszczęścia" w miłości (w związkach) człowiek tego w ten sposób nie odczuwa, przyjmuje, akceptuje i idzie dalej. Astrologia wskazuje też na przeróżne losów koleje, tak więc jeśli 5 związków będzie złych a jeden dobry - to też to widać. Tylko nie jest łatwo odczytać to wszystko. To nie jest tak zresztą, że coś "przepracujesz" i masz już dalej pełne szczęście. Astrologia humanistyczna, w odróżnieniu od antycznej i klasycznej, kładzie nacisk na "rozwój", przy czym różnie ten rozwój jest rozumiany. Ale już niechętnie mówi, że za ten rozwój trzeba zapłacić, że nie odbywa się on na zasadzie, że skoro wiem co mi dolega, to już wszystko będzie z górki a ja szczęśliwa. W mojej praktyce, ponad dwudziestoletniej, 3 (trzy) osoby wzięły sobie do serca ten "rozwój" i zaczęły nad sobą poważnie, solidnie pracować, czego efekty widać. Ale też nie czują się szczęśliwe we wszystkich dziedzinach życia, bo ten "rozwój" to jest praca nad sobą (i ze sobą...) na całe życie. Tym niemniej jakość cih życia zmieniła się i zmienia w dalszym ciągu. Nie twierdzę, że inni nie pracują nad sobą, nie, lecz pracują niedostatecznie. A jaka praca taka płaca Poza tym poza "przepracowaniem problemu" istnieje coś takiego jak "karma". To jest coś, co musi się wypełnić i tu żadne przepracowanie nie pomoże - tu wyjściem jest tylko "odpracowanie" tej karmy, czyli nieuniknione spotkanie się ze skutkami swoich czynów negatywnej natury. Jak się to dokona, zrozumie i zaakceptuje skutki w postaci "zdarzeń losowych" - to wtedy można mówić o pełnym uwolnieniu się od problemu. Tak ja to widzę
    1 punkt
×
×
  • Utwórz nowe...